Beskid Mały: Chrobacza Łąka
Nie każdy wypad w góry jest udany. Podczas spaceru na Chrobaczą Łąkę zatrzymałem się na chwilę odpoczynku. Zdjąłem plecak, wyjąłem aparat, położyłem go na plecaku. Chciałem zajrzeć do środka leżącego plecaka i ... przez nieuwagę strąciłem aparat. Pech chciał, że było to na odcinku pokrytym asfaltem. Aparat z obiektywem spadły z plecaka i w mgnieniu oka przetoczyły się po twardym podłożu. Poczułem się tak, jakbym ja sam nagimi kolanami i nosem przeszorował! Jak mogłem tak brutalnie potraktować sprzęt fotograficzny? Tak się nie robi! Byłem zły i pewnie to wybiło mnie z weny. Szlak poprowadzony w całości leśnymi ścieżkami także nie pomógł w znajdowaniu kadrów. Nawet w okolicach szczytu, na łące znajdującej się obok schroniska, nie potrafiłem uchwycić niczego, co wydało by mi się teraz interesujące.
W tej beczce dziegciu trafiła się jednak łyżka miodu. W drodze powrotnej, na grzbiecie wzniesienia, pośród pól kwitnącego rzepaku, upolowałem to samotne drzewo. Już bez strat, trzymając aparat tak jakby wart był milion dolarów.
Mapa trasy jest tutaj. Długość trasy: 15.8 km. Suma podejść: 530 m. Liczba kroków: 14000+.