Kajakowy freestyle
Spodziewałem się, że Mistrzostwa Polski we Freestyle'u Kajakowym na torze przy ulicy Kolnej w Krakowie będą polegały na wykonywaniu ewolucji przez pojedynczych startujących po kolei sportowców. Miałem takie wyobrażenie, ponieważ na basenie, na którym pływam, na dwóch zarezerwowanych torach od czasu do czasu trenuje kajakowy freestyle'owiec. Pi razy drzwi wiedziałem więc jak ten sport może wyglądać. Na Kolnej okazało się jednak, że zawody na które przybyłem to wyścigi na całej długości toru. Zawodnicy startowali z podestu umieszczonego dobre 3 metry nad taflą wody, by następnie spływając z nurtem rzeki zaliczać kolejno cztery wyznaczone miejsca (ni hu-hu nie mam pojęcia jak te "miejsca" się nazywa, zostańmy więc przy takim właśnie określeniu). Żeby nie było łatwo miejsca te były umieszczane parami po przeciwległych stronach toru. Zawodnicy musieli więc walczyć nie tylko między sobą, ale także z rwistym prądem rzeki momentami płynąc prostopadle do niego. Rywalizacja była chyba bardziej wesoła niż ostra, bo całe kajakowo-freestyle'owe towarzystwo sprawiało wrażenie jakby było jedną wielką grupą znajomych, która od lat spotyka się nad wodą. Pewnie z tego też powodu na oficjalnych mistrzostwach prowadzący spiker mógł sobie pozwalać na żarty typu "nie jest ważne kto sędziuje, ważne kto czyta wyniki" :)
Fotograficznie impreza o mały włos byłaby dla mnie wielką wtopą. Miałem zamiar zabrać tylko długi obiektyw i jak poprzednio pobawić się w portretowanie. Tknęło mnie jednak, że przy okazji lipcowej wizyty na Kolnej nie zrobiłem zdjęć planu ogólnego toru, o czym zresztą wspominałem w jednym z poprzednich wpisów. Wziąłem więc i obiektyw standardowy. Gdy na miejscu okazało się, że część zawodów którą będę obserwować to wyścigi, obiektyw standardowy, który miał być dopełnieniem, okazał się podstawowym. Szerszy kąt tego obiektywu był nieodzowny by po podejściu blisko toru objąć w kadrze wszystkich startujących. Niestety w tak dynamicznych wyścigach o idealnym kadrowaniu można zapomnieć. Zawodnicy ciągle się przemieszczają, więc jak już ten z lewej znajdzie się cały w kadrze to ten z prawej zdąży w tym czasie uciec... W efekcie znowu wróciłem do domu ze stertą nieudanych fotografii. Ale tym razem jakoś nie przejmuję się nieudanymi zdjęciami, bo zabawa była przednia a trochę sensownych klików jednak udało się zrobić.
Na koniec rating imprezy: 6 punktów na 5 możliwych za atmosferę i za wpisane w sport atrakcyjne dla widzów wywrotki :)